Komentarze: 2
Wczorajszy wieczor byl taki wesoly, ze az zrezygnowalem z klubu dzisiaj. Organizm odmowil posluszenstwa, ale nie zaluje. Najsmieszniejsze jest to, ze nie zrobilem nic szczegolnego. Po prostu po paru piwach udalismy sie w podroz po miescie z jednym z moich lepszych kumpli. Celem byl pub gdzie imprezowala jego dziewczyna. Nie widzielismy kompletnie gdzie ta knajpa sie znajduje, znalismu tylko ogolne namiary. Niestety kobieta znajomegonie nie potrafila podac nam dokladnego adresu, tak ze co jakies 20 minut kontatowalismy sie przez nia przez telefon. Tyle, ze ani ja ani moj kumpel nie mial komory, wiec pozostaly budki. Mielismy tylko kilka impulsow, tak, ze komora zzrala nam je w tempie ekspresowym. Stalismy w srodku miasta, znajac mniej wiecej kierunek i nazwe pubu i to wszystko. Kumpel sie wkurwial a ja sie smialem - alkohol zrobil swoje. Zylem glebokim przekonaniem, ze I TAK tam trafimy. Ilu taksowkarzy zaczepilismy po drodze. Ile roznych ludzi. Sytuacja byla o tyle smieszna, ze byla 2 w nocy i zaczepiani ludzie byli troche wydygani. Jednak coz mielismy zrobic? Musielismy im zadac troche tych katuszy, zeby jakos dostac sie na miejsce :-) I dotarlismy, po jakis 2 godzinach. Kumpel wkurwiony wsciekle, a ja w doskonalym nastroju. Przy okazji poznalem uliczki mego kochanego miasta, po ktorych nigdy nie chodzilem. Nie spotkalismy zandej policji ani drechow, wszystko spokojnie. Wszystko lux. Tyle, ze ta bolaca glowa nad ranem :-) Na, ale coz...